niedziela, 19 października, 2025
Oglądaj, słuchaj, ćwicz - zdobywaj nowe umiejętności online

Marketerze, nadchodzi era reklam w konwersacjach AI – czas się przygotować

Czy konwersacje z chatbotami staną się nowym nośnikiem reklam? Google już to testuje. Globalny gigant rozpoczął eksperymenty z wyświetlaniem reklam w ramach rozmów prowadzonych przez sztuczną inteligencję – i to nie w teorii, lecz w działaniu, we współpracy z konkretnymi narzędziami.

To może być moment przełomowy dla marketerów i właścicieli e-commerce – szczególnie tych, którzy jako pierwsi wykorzystają nowe formaty reklamowe, zanim staną się codziennością.


Co właściwie testuje Google?

Eksperyment polega na integracji reklam z wynikami generowanymi przez chatboty AI. Przykładem są startupy takie jak iAsk i Liner, które korzystają z modeli językowych do prowadzenia rozmów z użytkownikami – analogicznie do ChatGPT czy Barda. Google nie tylko dostarcza reklamę, ale też bada, jak użytkownicy reagują na jej obecność w naturalnym dialogu.

W testach reklamy pojawiają się jako część odpowiedzi generowanej przez bota – kontekstowa i dopasowana do tematu rozmowy. Przykład? Jeśli użytkownik pyta o najlepsze laptopy do pracy, chatbot może odpowiedzieć z sugestią konkretnego modelu… który jest opłaconą reklamą.


Dlaczego to ważne dla sprzedawców internetowych?

W tradycyjnym marketingu reklamodawcy muszą walczyć o uwagę klienta na zatłoczonych platformach – w wynikach wyszukiwania, na YouTubie, w Gmailu. Tymczasem reklama w chatbotach działa bezpośrednio w środowisku rozmowy, kiedy użytkownik aktywnie szuka odpowiedzi.

To nie tylko zwiększa szansę na kliknięcie. To zmienia zasady gry:

  • Reklama nie jest przerywnikiem – jest częścią odpowiedzi.
  • Pojawia się w momencie maksymalnego zainteresowania.
  • Może być spersonalizowana w oparciu o historię rozmowy.

Dla e-commerce oznacza to, że kampanie reklamowe będą mogły trafiać do klientów z chirurgiczną precyzją – dokładnie wtedy, gdy ci zastanawiają się nad zakupem.


Nowy model monetyzacji i ekosystem reklamowy

Google zapowiedział, że deweloperzy chatbotów będą mogli otrzymać nawet do 80% przychodu z reklam. To ogromna zachęta dla twórców AI do integracji z systemem reklamowym Google – a także sygnał dla całego rynku, że powstaje nowy, pełnoprawny ekosystem reklamowy, którego chatboty będą integralną częścią.

W perspektywie najbliższych lat może to oznaczać pojawienie się:

  • nowych sieci partnerskich opartych o konwersacyjne AI,
  • wyspecjalizowanych chatbotów reklamowych dla poszczególnych branż (np. podróże, elektronika, moda),
  • nowych narzędzi analitycznych do mierzenia efektywności reklam konwersacyjnych.

Ryzyka i kontrowersje

Nie brakuje jednak pytań i zastrzeżeń. Najczęściej pojawiające się w branży to:

  • Czy użytkownicy będą ufać chatbotom, które “sprzedają” treści reklamowe?
  • Jak odróżnić reklamę od obiektywnej odpowiedzi AI?
  • Czy nie powstanie ryzyko nadużycia AI w kierowaniu wyborami klientów?

Odpowiedzi na te pytania będą kluczowe dla akceptacji tej formy reklamy. Już teraz mówi się o konieczności wyraźnego oznaczania treści sponsorowanych oraz tworzenia transparentnych zasad monetyzacji.


Co to oznacza dla polskich sprzedawców i marketerów?

  1. Nowy kanał dotarcia: Reklama w chatbotach to nie przyszłość – to coś, co zaczyna się dziać teraz. Marki, które jako pierwsze wykorzystają ten format, mogą zyskać przewagę konkurencyjną.
  2. Eksperymentuj już dziś: Jeśli używasz AI w obsłudze klienta (np. przez narzędzia czatowe na stronie), warto już teraz rozważyć, jak wpleść elementy rekomendacji produktowych i personalizacji.
  3. Śledź rozwój API Google: Gdy Google udostępni szerzej narzędzia integrujące AdSense z AI, warto być gotowym na szybkie wdrożenie – choćby w formie testów A/B.

Reklama w chatbotach to nie tylko nowość, ale realna szansa na transformację komunikacji z klientem. Dla e-commerce i marketingu w Polsce może to być nowe “Google Ads 2.0” – potężne narzędzie, które zrewolucjonizuje sposób, w jaki docieramy do odbiorców.

MarketMate.pl będzie śledzić ten temat na bieżąco i informować o wszelkich nowych możliwościach dla sprzedawców i reklamodawców.

Shein i Temu przerzucają budżety reklamowe do Europy. Co to oznacza dla polskiego e-commerce?

Jeszcze niedawno Shein i Temu były wszędzie — na TikToku, Instagramie, w wynikach Google, a przede wszystkim w koszykach zakupowych Amerykanów. Ale coś się zmieniło. W ciągu ostatnich tygodni oba chińskie giganty zaczęły wycofywać się z intensywnej promocji w Stanach Zjednoczonych i przenosić swoje reklamowe armaty na rynki europejskie — w tym do Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, a nawet Brazylii. Czy Europa stanie się nowym polem bitwy w globalnym e-commerce? A przede wszystkim — jak to wpłynie na polskich sprzedawców?

Amerykański rynek się zamyka

Zaczęło się od polityki. Nowa fala ceł na import z Chin, ogłoszona przez administrację Donalda Trumpa, zniosła tzw. próg de minimis — czyli zwolnienie z ceł dla przesyłek o wartości poniżej 800 dolarów. Dla Shein i Temu to cios prosto w model biznesowy. Te platformy opierały swoją ekspansję w USA właśnie na tanich produktach wysyłanych bezpośrednio z Chin — z pominięciem ceł i podatków. Nowe przepisy zmiotły tę przewagę z dnia na dzień.

Efekt? Według danych cytowanych przez The Guardian, eksport chińskiego e-commerce do USA spadł aż o 65% w ciągu jednego kwartału. Dla porównania, eksport do Unii Europejskiej w tym samym czasie wzrósł o 22%.

Europa na celowniku

Shein i Temu nie zamierzają jednak rezygnować z globalnej ekspansji. Po prostu zmieniają kurs. Zamiast pompować miliony dolarów w reklamy w USA, kierują teraz swoje budżety do Europy i Brazylii.

  • Shein zwiększył budżet reklamowy w Wielkiej Brytanii i Francji o ponad 30%.
  • Temu zintensyfikowało działania w Europie, a jednocześnie ograniczyło liczbę produktów dostępnych w USA do tych, które są fizycznie magazynowane w Ameryce.

Europa stała się nowym priorytetem. Dlaczego? Bo wciąż obowiązuje tutaj dość łagodna polityka celna dla przesyłek o małej wartości (w wielu krajach cło nakładane jest dopiero od ok. 150 euro). Dodatkowo, konsumenci europejscy — podobnie jak amerykańscy — są coraz bardziej otwarci na zakupy od zagranicznych dostawców, zwłaszcza jeśli cena jest niska, a oferta szeroka.

Co to oznacza dla polskich sprzedawców?

Dla polskich e-sklepów i marek działających w Europie, ta zmiana oznacza wejście do gry dwóch bardzo poważnych konkurentów. I to takich, którzy nie boją się grać ostro.

1. Większa konkurencja cenowa

Shein i Temu znane są z ultra niskich cen — koszulek za 12 zł, lamp LED za 5 zł czy słuchawek za 20 zł. Trudno z nimi konkurować kosztowo, zwłaszcza że większość produktów i tak pochodzi z tych samych chińskich fabryk. Polscy sprzedawcy będą musieli jeszcze mocniej postawić na jakość, unikalność i obsługę klienta — bo ceną tej bitwy nie wygrają.

2. Wzrost kosztów reklamy

Kiedy Chińczycy wchodzą na nowy rynek, wchodzą z przytupem — kupują powierzchnie reklamowe na TikToku, Instagramie, Google i we wszystkich głównych platformach. To sztucznie podbija stawki reklamowe (CPM i CPC), co utrudnia promocję mniejszym graczom. Dla wielu polskich e-sklepów oznacza to, że reklamy w Meta czy Google mogą stać się znacznie droższe — i mniej skuteczne.

3. Zmiana oczekiwań klientów

Klienci przyzwyczajeni do tego, że mogą kupić wszystko, wszędzie, w trzy kliknięcia — i to za grosze — będą coraz bardziej wymagający. Dla polskich marek oznacza to konieczność usprawniania logistyki, skracania czasu dostawy, automatyzacji procesów i inwestowania w UX.

Czy są jakieś plusy?

Tak. Choć może to brzmieć paradoksalnie, wycofanie Shein i Temu z USA otwiera nowe szanse dla polskich sprzedawców na rynku amerykańskim. Mniejsza konkurencja chińska to dobra wiadomość dla tych, którzy eksportują na Amazon.com, Etsy czy eBay USA. Polska jakość i oryginalność mogą znów zyskać na znaczeniu.

Poza tym, presja ze strony Shein i Temu może w dłuższej perspektywie… zmotywować polskie sklepy do transformacji. Uporządkowania oferty, zautomatyzowania logistyki, wejścia na marketplace’y, integracji z fulfillmentem.

Co dalej?

Wojna o e-commerce dopiero się zaczyna. Shein i Temu testują swoje siły na europejskim polu bitwy, ale nic nie wskazuje na to, by miały się wycofać. Wręcz przeciwnie — wszystko wskazuje na to, że 2025 rok będzie okresem wzmożonej konkurencji w europejskim internecie.

Polskim markom i sklepom nie pozostaje nic innego, jak trzymać rękę na pulsie, śledzić trendy i nie bać się inwestować — w technologię, markę i relacje z klientem.

Czy Twój e-sklep przetrwa bez AI? 5 obszarów, które automatyzują sprzedaż

W erze, gdy globalna wartość sprzedaży e-commerce przekroczyła 7 bilionów dolarów, sztuczna inteligencja staje się nieodłącznym elementem strategii najbardziej innowacyjnych sklepów internetowych. W poniższym tekście chciałbym streścić doświadczenia branżowe, technologiczne obserwacje i opinie ekspertów, pokazując, jak AI realnie wpływa na pięć kluczowych obszarów działalności e-sklepu. W każdym z nich przywołuję przykłady wdrożeń i narzędzi, by wykazać, że AI to nie przyszłość, lecz teraźniejszość – i że przetrwają jedynie ci, którzy zaakceptują ten nowy paradygmat.

AI jako fundament personalizacji doświadczenia klienta

Jeszcze kilka lat temu wystarczyło dodać do strony internetowej sekcję „polecane produkty”, by mówić o personalizacji – dziś to za mało. Dynamic Yield, które zasila m.in. Sephorę i IKEA, raportuje wzrost wartości koszyka średnio o ponad 60% dzięki quizom i rekomendacjom dopasowanym do zachowań użytkowników. Ten wynik nie bierze się z niczego: platforma analizuje setki sygnałów, od czasu spędzonego na stronie po historię kliknięć, i w czasie rzeczywistym modyfikuje treści oraz układ oferty. W praktyce oznacza to, że każdy klient odbiera ofertę „szytą na miarę”, a nie granulat masowych segmentów demograficznych.

Z opinii managerów, które można znaleźć min. w publikacjach na Linkedin wynika, że ci, którzy wdrożyli Nosto lub Clerk.io, nie tylko odnotowali wzrost średniej wartości zamówienia o 20–30%, lecz przede wszystkim spadek współczynnika porzuconych koszyków. To pokazuje, że personalizacja prowadzona przez AI nie jest wyłącznie chwilową modą, lecz strategicznym narzędziem budowania lojalności i wartości klienta w długiej perspektywie.

Inteligentne ustalanie cen jako odpowiedź na dynamiczny rynek

Ceny w e-commerce przestały być tylko liczbami na stronie – stały się elementem strategii konkurencyjnej. Prisync, opierając się na danych zbieranych cztery razy dziennie, pomaga sprzedawcom dopasować ceny do aktualnych ruchów konkurencji, co w niektórych przypadkach podniosło marże nawet o kilkanaście procent w ciągu trzech miesięcy Competera idzie o krok dalej, wykorzystując zaawansowane modele uczenia maszynowego do przewidywania popytu i sugerowania optymalnych momentów obniżki lub podwyżki ceny 

Sama perspektywa „oddania sterów” algorytmowi może budzić opór, ale warto zauważyć, że ręczne podejmowanie decyzji cenowych przy kilkuset SKU to droga donikąd. W praktyce dostępne narzędzie, takie jak Repricer zintegrowany z Amazonem, umożliwiają płynne i bezpieczne testy strategii repricingu, minimalizując ryzyko błędów ludzkich.


Wirtualni asystenci: jak chatboty uczą się empatii

Wcześniej chatboty były raczej formą zapychacza czasowego niż prawdziwego wsparcia. Dziś statystyki Tidio mówią, że ponad 62% klientów wybiera chatbota zamiast człowieka, jeśli sprawi to, że proces będzie szybszy. Firma eye-oo, wielobranżowy sprzedawca okularów, zanotowała po instalacji Tidio wzrost zaangażowania i wzrost konwersji – w jednym z miesięcy chatbot odpowiadał na ponad 70% zapytań bez udziału człowieka. Intercom idzie jeszcze dalej, integrując się z CRM i „ucząc” na podstawie historii klienta, co pozwala na bardziej spersonalizowane, natychmiastowe odpowiedzi.

Z mojego punktu widzenia największą wartością AI w obsłudze klienta jest to, że uczy się ona w miarę działania: gdy pojawiają się nowe rodzaje pytań czy procedur, system sam aktualizuje bazę wiedzy, odciążając zespół i pozwalając mu skupić się na bardziej złożonych problemach.

Magazyn przyszłości: roboty i prognozy zamiast papierowych list

W tradycyjnym modelu małych i średnich e-sklepów zarządzanie stanami magazynowymi to niekończąca się walka z arkuszami kalkulacyjnymi i niepewnością, czy dana partia produktów wystarczy na kolejne promocje czy sezon sprzedażowy. Na ratunek przychodzą rozwiązania AI, które skupiają się na precyzyjnym monitorowaniu i prognozowaniu zapasów, eliminując zgadywanie i minimalizując koszty nadmiarowych stanów.

Na przykład Inventory Planner automatycznie analizuje historyczne dane sprzedażowe, sezonowość i lead time dostawców, by wyliczyć optymalny moment złożenia zamówienia oraz sugerować wielkość partii – w przypadku wielu polskich mikroprzedsiębiorców pozwoliło to zredukować nakłady na magazyn o ponad 15% w ciągu zaledwie kwartału Z kolei StockTrim, dedykowany małym i średnim firmom, konwertuje dane sprzedażowe na czytelne rekomendacje – dzięki wbudowanemu uczeniu maszynowemu użytkownicy mogą w prosty sposób śledzić wskaźnik SLOB (slow-moving and obsolete stock) i unikać zamrażania kapitału w niechcianych zapasach.

Dla tych, którzy korzystają z Microsoft Dynamics NAV lub Business Central, EazyStock integruje się bezpośrednio z ERP i automatycznie oblicza poziomy bezpieczeństwa oraz wielkości zamówień, co pozwala skupić się na wzroście sprzedaży zamiast na ręcznym przeliczaniu stanów. Natomiast sprzedawcy na Amazonie doceniają Forecastly – narzędzie, które na podstawie danych o sprzedaży FBA i prognoz ruchu pozwala przewidywać dokładne daty wyczerpania zapasów oraz generować automatyczne alerty zakupowe, co znacznie obniża ryzyko kar za braki magazynowe.

Warto też wspomnieć o Lokad, które – mimo że kojarzone z większymi sieciami – oferuje uproszczone moduły do prognozowania na bazie historycznych trendów sprzedaży i sezonowości. Dla małych firm może to oznaczać redukcję czasu poświęcanego na analizę nawet o 50%, dzięki czemu zasoby można przekierować na obsługę klienta czy rozwój oferty. Narzędzia te nie wymagają wdrożeń wielowarstwowych systemów czy inwestycji w robotyzację – wystarczy kilka kliknięć, by zrezygnować z nieefektywnych arkuszy i zacząć pracować na rzetelnych prognozach.


Analityka zautomatyzowana: rekomendacje zamiast raw data

Posiadanie danych to jedno, ale kluczowe jest ich praktyczne wykorzystanie. Pecan AI potrafi w kilka minut przetworzyć ogromne zbiory transakcji, by wskazać produkty o najwyższym potencjale cross-sellu czy upsellu, co w testowym wdrożeniu u marki fashion przyniosło +15% sprzedaży produktów uzupełniających w ciągu miesiąca Salesforce Einstein Analytics zbiera dane ze sprzedaży, marketingu i serwisu, tworząc spójną bazę wiedzy i sugerując kolejne kroki kampanii – bez potrzeby ręcznego eksportu raportów. Experience pokazuje, że firmy, które zaczynają od AI-driven insight, szybciej odchodzą od „przeczuć” na rzecz decyzji popartych twardymi danymi, co w dłuższej perspektywie przekłada się na niższe koszty testów i wyższy ROI.


Patrząc na dzisiejszy rynek e-commerce, łatwo wpaść w pułapkę gonitwy za technologią samą w sobie. Jednak kluczowym pytaniem nie jest, które narzędzie wybrać, lecz jak zmienia ono sposób myślenia o prowadzeniu biznesu. AI to nie kolejne „must-have” do odfajkowania na liście, lecz katalizator strategicznej transformacji.

Przede wszystkim AI pozwala przestać zgadywać, a zacząć rozumieć. Gdy bazujesz na prognozach narzędzi takich jak Inventory Planner czy EazyStock, spojrzenie na magazyn zmienia się z akcyjno-reakcyjnego na proaktywne . Dzięki temu podejmujesz decyzje zakupowe i marketingowe zanim pojawią się problemy, a nie po tym, gdy klient napisał z reklamacją.

Z kolei personalizacja napędzana przez Dynamic Yield czy Nosto uczy, że każdy klient to odrębna historia, a dotarcie do jego potrzeb wymaga mikrosegmentacji i bieżącej adaptacji treści . To oznacza odejście od szablonowych kampanii i spojrzenie na doświadczenie zakupowe jako proces dialogu, a nie monologu marki.

Ceny sterowane danymi uczą pokory – algorytmy Competera czy Prisync pokazują, kiedy naprawdę warto iść na wojnę cenową, a kiedy lepiej zbudować wartość marki inaczej . To cenna lekcja: nie każda obniżka musi prowadzić do spadku marży, jeśli jest prowadzona świadomie i w odpowiednim momencie.

Chatboty, które kiedyś kojarzyły się z „automatem” do wyboru opcji, dziś uczą nas, jak ważna jest szybkość i precyzja odpowiedzi. Intercom czy Tidio pokazują, że klient nie pamięta, czy rozmawiał z botem czy człowiekiem – pamięta jakość obsługi . Dzięki temu zespół obsługi może skupić się na skomplikowanych przypadkach, a rutynę oddać AI.

Patrząc na te wszystkie obszary, widzę wspólny mianownik: AI przywraca właścicielowi e-sklepu to, co najcenniejsze — czas na rozwój strategii. Gdy nie musisz już spędzać nocy nad arkuszami czy śledzić ręcznie cen konkurencji, możesz skupić się na rozwoju nowych kanałów, budowaniu relacji z dostawcami czy testowaniu innowacyjnych modeli sprzedaży. Ostatecznie pytanie nie brzmi „Czy stać mnie na AI?”, lecz „Czy stać mnie na to, by działać bez pełnej wiedzy i autonomii, jaką daje sztuczna inteligencja?” Jeśli Twoim celem jest przetrwanie, a nie tylko bycie obserwatorem zmian, odpowiedź jest jasna.

Coraz mniej chętnych na Prime Day. Sprzedawcy nie chcą już dopłacać do promocji

Tegoroczny Prime Day zamiast oczekiwanej fali promocji i sprzedażowego boomu przynosi rosnące rozczarowanie wśród sprzedawców. Coraz więcej z nich otwarcie deklaruje, że rezygnuje z udziału w wydarzeniu, które jeszcze niedawno było uznawane za najważniejsze święto zakupów online. Prime Day traci na znaczeniu, a przyczyny tej zmiany są głęboko zakorzenione w rzeczywistości gospodarczej i strategii samego Amazona.

Największym problemem stały się cła. Nowa polityka handlowa Stanów Zjednoczonych, która nałożyła wysokie opłaty na import wielu chińskich produktów, wywróciła kalkulacje kosztów u dziesiątek tysięcy firm. W niektórych przypadkach cła sięgają 145%, co przy niskich marżach i wymuszanych przez Amazon rabatach oznacza dla sprzedawców prosty rachunek: udział w Prime Day nie ma sensu ekonomicznego. Zamiast sprzedaży z zyskiem, pojawia się ryzyko handlu na granicy opłacalności lub wręcz ze stratą.

To jednak tylko część układanki. Sam model Prime Day zmienił się na przestrzeni lat z okazji sprzedażowej w agresywny wyścig cen. Amazon oczekuje od sprzedających nie tylko obniżek cen, ale także wcześniejszego zatowarowania magazynów FBA, ponoszenia kosztów promocji i utrzymywania dostępności w czasie rzeczywistym. Wydarzenie, które miało napędzać sprzedaż, dla wielu stało się kulą u nogi. Wielu sprzedawców przyznaje, że zysk z Prime Day wcale nie równoważy poniesionych inwestycji, a zbyt duża presja rabatowa podważa wartość marki i zniechęca lojalnych klientów.

Równocześnie zmienia się również zachowanie konsumentów. Prime Day przestał być unikalny – promocje pojawiają się przez cały rok, a konkurencja wśród platform i sprzedawców internetowych jest coraz większa. Klienci nie czują już potrzeby, by czekać na jedną konkretną datę, zwłaszcza że część marek nie oferuje już wtedy nic wyjątkowego. W efekcie zyski z wydarzenia koncentrują się wokół największych graczy i produktów o masowym zasięgu, pozostawiając mniejsze firmy w cieniu, często z zalegającym towarem i zerową rentownością.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że coraz więcej firm buduje alternatywne kanały sprzedaży – własne sklepy internetowe, obecność w mediach społecznościowych czy współpraca z bardziej elastycznymi marketplace’ami, które nie narzucają aż tak sztywnych zasad. Dla wielu z nich Prime Day to już nie szansa, lecz pułapka – pełna kosztów, ryzyka i braku kontroli.

Tegoroczna edycja Prime Day staje się zatem momentem przełomowym. Niektórzy mówią wprost, że kończy się pewna era: era ślepego podążania za gigantem z Seattle. W jej miejsce pojawia się refleksja nad opłacalnością, strategią długofalową i niezależnością sprzedażową. Prime Day może i zostanie w kalendarzu, ale z coraz mniejszą liczbą uczestników – tych, którzy policzyli, że nie zawsze warto być częścią tej gry.

Zmiany na Allegro: więcej przestrzeni i narzędzi dla oficjalnych sklepów marek

Allegro, jako lider polskiego e-commerce, wprowadza nową odsłonę sprzedaży dla producentów i marek – „Sklep Marki”. To jednolita, wyróżniona przestrzeń w ramach platformy, w której dana marka może zaprezentować swoją ofertę w spójnym, profesjonalnym stylu, z pełną kontrolą nad swoim wizerunkiem. 

Allegro oferuje takim partnerom szereg przywilejów: dedykowanego opiekuna, priorytetową infolinię, możliwość dodawania własnych nagłówków, zakładkę „O marce”, udział w akcjach marketingowych, warsztatach i wyróżnienia wizualne, takie jak logo na stronie czy status „Oficjalnego sklepu”. Wszystko po to, by zwiększyć zaufanie klientów i wzmocnić pozycję marek premium w oczach kupujących. Nowy model nie ogranicza się jednak tylko do internetu. 

Pierwszym brandem, który skorzystał z tej koncepcji, jest Inglot – polska marka kosmetyczna, która otworzyła swój nowy sklep stacjonarny w Galerii Krakowskiej, bazując na tej samej strategii: spójność wizerunkowa, komfort klienta, doświadczenie zakupowe i nowoczesna estetyka. Wnętrze inspirowane kobiecą twarzą, strefy testowania produktów i naturalne kolory mają przyciągać uwagę i budować emocjonalną więź z klientem – tak samo jak rozwiązania wdrażane w przestrzeni cyfrowej Allegro. W świecie, gdzie zaufanie do źródła zakupu jest kluczowe, Allegro odpowiada na potrzeby rynku, oferując markom jednolitą, uporządkowaną przestrzeń sprzedażową, która nie ginie w tłumie ofert, a jednocześnie daje konsumentom pewność co do jakości i autentyczności produktów. 

To także wyraźna odpowiedź na coraz częstsze głosy ze strony sprzedawców, którzy w globalnych akcjach promocyjnych – takich jak Prime Day – zaczynają tracić zainteresowanie z powodu braku pełnej kontroli nad komunikacją i wizerunkiem. Allegro, proponując „Sklep Marki”, pokazuje, że lokalna platforma może skutecznie rywalizować o uwagę klientów, stawiając na partnerskie relacje i jakość prezentacji oferty, a nie tylko agresywne promocje.

Shopify w ogniu skandalu: Prywatność klientów wystawiona na sprzedaż?

Shopify, jedna z największych platform e-commerce na świecie, znalazła się w poważnych tarapatach. W Kalifornii złożono przeciwko niej pozew, w którym zarzuca się naruszenie prywatności klientów poprzez nieuprawnione wykorzystanie danych zbieranych za pomocą plików cookies. Sprawa może mieć dalekosiężne skutki – również dla polskiego rynku sprzedaży internetowej.

O co chodzi?

Brandon Briskin, klient sklepu internetowego działającego na Shopify, twierdzi, że platforma gromadziła jego dane bez wyraźnej zgody. Chodzi przede wszystkim o przetwarzanie informacji zawartych w plikach cookies, co według obowiązującego w Kalifornii prawa (CCPA – California Consumer Privacy Act) wymaga wyraźnego i świadomego potwierdzenia przez użytkownika.

Co ważne, sąd nie oddalił pozwu, co oznacza, że Shopify będzie musiało się tłumaczyć przed wymiarem sprawiedliwości. A jeśli Briskin wygra, może to otworzyć drogę do kolejnych pozwów zbiorowych – nie tylko w USA.

Dlaczego to jest istotne?

Shopify obsługuje ponad 4 miliony sprzedawców na całym świecie. Jakiekolwiek zmiany w ich politykach dotyczących ochrony prywatności mogą mieć wpływ na miliony sklepów — także w Polsce. Możliwe konsekwencje to:

  • Nowe obowiązki związane z uzyskiwaniem zgód na cookies.
  • Konieczność dostosowania polityki prywatności sklepów do nowych standardów.
  • Potencjalne zwiększenie kosztów związanych z ochroną danych klientów.

Innymi słowy: nawet jeśli prowadzisz mały sklep na Shopify, możesz odczuć skutki tego procesu.

W dzisiejszym e-commerce dane klientów są jednym z najcenniejszych zasobów. Ale właśnie dlatego odpowiednie zarządzanie tymi danymi staje się krytycznym elementem prowadzenia biznesu. W erze RODO, CCPA i innych regulacji dotyczących ochrony prywatności, lekceważenie tematu może drogo kosztować — nie tylko wizerunkowo, ale i finansowo.Pozew przeciwko Shopify przypomina, że transparentność w zbieraniu i przetwarzaniu danych użytkowników nie jest już opcjonalna. To obowiązek, który wkrótce może być jeszcze surowiej egzekwowany.

Sprzedaż internetowa w Polsce rośnie – GUS podaje dane za marzec 2025.

W marcu 2025 roku udział sprzedaży internetowej w ogólnej sprzedaży detalicznej w Polsce osiągnął poziom 9,0%, co oznacza wyraźny wzrost w porównaniu z ubiegłym rokiem, kiedy wynosił 8,0%. Dane opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny potwierdzają, że Polacy coraz chętniej robią zakupy online, a kanał cyfrowy nie jest już uzupełnieniem tradycyjnego handlu, lecz jego równoprawnym filarem.

Całkowita sprzedaż online w cenach bieżących wzrosła w ujęciu rocznym aż o 13,1%, co w warunkach rosnącej inflacji i spadającej ogólnej konsumpcji detalicznej (spadek o 0,3% r/r w cenach stałych) jest sygnałem wyjątkowej odporności tego kanału sprzedaży. Największe wzrosty udziału sprzedaży internetowej zanotowano w kategoriach „odzież, tekstylia, obuwie” (z 23% do 27,2%) oraz „meble, RTV, AGD” (z 17,1% do 17,9%). Spadek dotyczył natomiast segmentu „książki, prasa i artykuły specjalistyczne”, gdzie udział e-commerce zmalał z 23,3% do 19,9%, co może świadczyć o przesunięciu preferencji konsumenckich w kierunku treści cyfrowych lub oszczędności w budżetach domowych. Warto też odnotować, że w ujęciu miesiąc do miesiąca całkowita sprzedaż detaliczna wzrosła o 14,3%, co jednak jest typowym sezonowym odbiciem po słabszym lutym.

Eksperci zauważają, że siłą napędową e-commerce w Polsce pozostaje wygoda zakupów, coraz lepsza logistyka (np. ekspansja paczkomatów i dostaw w 24h), a także dynamiczny rozwój narzędzi marketingowych i personalizacji ofert w kanałach online. Dodatkowo konsumenci są coraz bardziej świadomi i porównują ceny – co naturalnie faworyzuje zakupy internetowe. Co to oznacza dla rynku? Jeśli obecny trend się utrzyma, realne jest przekroczenie progu 10% udziału e-commerce w sprzedaży detalicznej jeszcze przed końcem 2025 roku. Wiele będzie jednak zależeć od kondycji gospodarki i nastrojów konsumenckich – jeśli inflacja pozostanie umiarkowana, a bezrobocie nie wzrośnie znacząco, Polacy mogą kontynuować swoją migrację do kanału online.

Z punktu widzenia właścicieli sklepów internetowych i marek D2C to moment, w którym warto inwestować: w technologię, automatyzację, UX oraz analitykę. Rok 2025 może się okazać przełomowy – nie tyle przez dynamiczny skok, ale przez systematyczne ugruntowanie pozycji e-commerce jako dominującego kanału zakupowego dla wybranych kategorii. Marzec 2025 potwierdza, że e-handel w Polsce rośnie stabilnie, ale coraz bardziej profesjonalnie. Dziś wygrywają nie tylko ci, którzy „są w sieci”, ale przede wszystkim ci, którzy potrafią w niej skutecznie sprzedawać.

Chiński gigant zaprasza polskie marki – czy warto wejść na marketplace Shein?

Chiński gigant Shein, znany głównie z błyskawicznej mody i sprzedaży online, ogłosił otwarcie swojego marketplace’u dla polskich marek i detalistów. To część globalnej strategii rozszerzenia działalności, która do tej pory objęła takie kraje jak USA, Brazylia, Meksyk, Francja, Niemcy, Włochy czy Hiszpania. Teraz przyszedł czas na Polskę. Platforma umożliwi polskim sprzedawcom sprzedaż swoich produktów – nie tylko odzieży, ale także kosmetyków, akcesoriów, zabawek, artykułów domowych i wielu innych – do globalnej społeczności klientów Shein. Co ważne, Shein nie chce już być postrzegany wyłącznie jako marka fast fashion – rozwija się w kierunku kompleksowego marketplace’u, który ma konkurować z takimi graczami jak Amazon, AliExpress czy Temu. Polska staje się więc częścią tego większego planu. 

Dla wielu polskich firm to może być przełomowa okazja do ekspansji na rynki zagraniczne bez konieczności inwestowania w kosztowną infrastrukturę logistyczną i marketingową. Sam proces dołączenia do platformy jest stosunkowo prosty – wymaga rejestracji, posiadania numeru VAT oraz przestrzegania regulaminu i polityk platformy. Shein nie pobiera żadnych opłat wstępnych ani abonamentów miesięcznych – jedynie prowizję w wysokości 10% od sprzedaży. Dodatkowym ułatwieniem jest fakt, że partnerzy Shein mogą korzystać z lokalnych centrów logistycznych, a także systemów fulfillmentowych, co znacznie ułatwia realizację zamówień międzynarodowych. 

Brzmi świetnie? Teoretycznie tak, ale nie można zapomnieć o cieniach tej współpracy. Shein był wielokrotnie krytykowany za brak przejrzystości w kwestiach środowiskowych, stosowanie praktyk nadprodukcji i wątpliwe standardy pracy w łańcuchu dostaw. W związku z tym niektóre marki, szczególnie te budujące swój wizerunek na wartościach etycznych i ekologicznych, mogą mieć powody do ostrożności. Niemniej jednak, atrakcyjność zasięgu i możliwości sprzedażowych, jakie daje Shein, może przyciągnąć wielu przedsiębiorców, którzy szukają szybkich sposobów na skalowanie swojej sprzedaży.

 Dla producentów, którzy już działają w modelu private label lub dropshippingu, Shein może stać się naturalnym kierunkiem rozwoju. A co na to polscy sprzedawcy? Wszystko wskazuje na to, że zainteresowanie będzie duże. Polska to kraj z silnym sektorem MŚP w branży e-commerce, gdzie wielu producentów poszukuje alternatywnych kanałów dystrybucji poza Allegro, Amazonem czy własnymi sklepami. Wejście Shein może być dla nich sposobem na przetestowanie nowych rynków bez ponoszenia dużego ryzyka. Co więcej – dzięki rosnącej popularności chińskich platform zakupowych wśród polskich konsumentów, sama marka Shein nie wymaga już dużego wprowadzenia – użytkownicy znają ją i często kojarzą z niskimi cenami oraz szeroką ofertą. To może przełożyć się na szybki start i konkretne wyniki sprzedażowe już od pierwszych tygodni obecności na platformie.

Cena rządzi, rozsądek króluje – co naprawdę kieruje Polakami w e-zakupach?

W 2024 roku 78% polskich internautów dokonywało zakupów online, co świadczy o stabilizacji tego trendu w porównaniu do roku 2023. Polacy podchodzą do zakupów w sposób przemyślany, porównując ceny, korzystając z promocji oraz wybierając wygodne rozwiązania online. Z danych wynika, że 71% konsumentów analizuje różne oferty przed dokonaniem zakupu, a ponad 40% aktywnie korzysta z programów lojalnościowych i rabatów .​

Polacy nie tylko preferują zakupy online, ale także coraz częściej poszukują korzystnych ofert. Badania przeprowadzone przez ERLI pokazują, że 72% konsumentów stara się znaleźć tańsze zamienniki podczas zakupów, a 56% przyznaje, że wydawanie dużych sum pieniędzy jest dla nich stresujące. W związku z tym, kategorie związane z oszczędnościami i promocjami cieszą się szczególną popularnością. Co więcej, 35% Polaków wydaje większe kwoty na zakupy online z obawą o jakość produktów lub ich dostarczenie, co sprawia, że są bardziej ostrożni w podejmowaniu decyzji zakupowych .

Zauważalny jest trend racjonalnego wydawania pieniędzy przez polskich konsumentów. Średnie miesięczne wydatki na zakupy inne niż spożywcze wynoszą 555 zł, z czego aż 340 zł wydawane jest w kanałach online. To dowód na rosnącą rolę platform zakupowych, takich jak ERLI, w codziennych decyzjach konsumentów. Polacy coraz częściej wybierają zakupy internetowe ze względu na wygodę oraz możliwość porównania ofert, co czyni ten kanał sprzedaży kluczowym dla współczesnych użytkowników .​

Mimo rosnącej popularności zakupów online, Polacy wciąż mają pewne obawy. Największymi barierami pozostają: obawy o jakość produktów (39%), chęć sprawdzenia produktów przed zakupem (38%) oraz niepewność co do terminów dostawy (35%). Te czynniki wpływają na ostrożność konsumentów i ich decyzje zakupowe 

W obliczu tych danych, platformy e-commerce, takie jak ERLI, dostosowują swoją ofertę do potrzeb nowoczesnych konsumentów, oferując różne programy wsparcia, promocje oraz zapewniając transparentność i bezpieczeństwo zakupów online. Rosnące znaczenie zakupów online wskazuje na zmieniające się preferencje Polaków w zakresie wydatków i podkreśla potrzebę dalszego dostosowywania się do oczekiwań klientów w dynamicznie rozwijającym się świecie e-commerce .​

E-sklepy klikają zgodnie: Click to Pay podbija polski e-commerce

Click to Pay to globalny standard płatności kartą w internecie, wspierany przez Mastercard i Visa. Pozwala na szybkie, wygodne i bezpieczne zakupy online. Dzięki Click to Pay proces płatności online odbywa się w kilka sekund i w każdym miejscu wygląda tak samo – bez względu na to, gdzie kupujemy i jaką kartą płacimy. Usługa jest dostępna u takich dostawców jak: AutoPay, PayU, Przelewy24 oraz Tpay. Trwają prace wdrożeniowe u pozostałych dostawców bramek płatniczych, agentów rozliczeniowych oraz dużych merchantów i platform e-commerce’owych.​

Click to Pay pozwala konsumentom dokonywać zakupów bez konieczności wpisywania danych i numeru karty przy każdym zamówieniu oraz jednocześnie zapewnia wysoki poziom bezpieczeństwa transakcji online. Rozwiązanie oparte jest na technologii tokenizacji danych karty, co oznacza, że rzeczywiste dane zastępowane są unikatowym tokenem, dzięki czemu są chronione. Tokenizacja uznawana jest aktualnie za najlepsze dostępne rozwiązanie zwiększające bezpieczeństwo płatności cyfrowych.​

Click to Pay to odpowiedź na potrzeby i oczekiwania konsumentów kupujących w sieci. Ich odsetek na przestrzeni ostatniej dekady wzrósł niemal 2-krotnie, a liczba zarejestrowanych sklepów internetowych powiększyła się 2,5 razy – pokazują dane Izby Gospodarki Elektronicznej. Według prognoz, polski rynek e-commerce do 2027 r. będzie wart 187 mld zł. Z punktu widzenia konsumentów, najważniejsze znaczenie w płatnościach internetowych ma szybkość, wygoda i bezpieczeństwo transakcji. Ponadto, dla kupujących online kluczowym czynnikiem decydującym o dokonaniu pierwszego zakupu w internetowym sklepie, z którego wcześniej nie korzystali, jest dostępność łatwego sposobu płatności – potwierdziło to 21% respondentów w badaniu IAB. Polacy do tego stopnia przykładają wagę do sposobu płacenia, że brak preferowanej formy płatności na stronie internetowej e-sklepu staje się częstym powodem porzucenia koszyka przez kupującego.​

7 kwietnia wystartowała kampania edukacyjna nowego standardu płatności kartą w internecie – Click to Pay. Za przygotowanie kampanii odpowiada agencja Wavemaker, która wraz ze studiem produkcyjnym F25 przygotowała spoty przybliżające użytkownikom nowy standard płatności. Kampania emitowana będzie w dwóch odsłonach (kwiecień-czerwiec oraz wrzesień-listopad), w postaci materiałów wideo w sieci, na urządzeniach SmartTV, a także m.in. na Facebooku, Instagramie, TikToku. Do komunikacji włączone zostały również inne formaty, które będą widoczne zarówno w mediach społecznościowych, jak i w innych wiodących portalach oraz w Google Search.​

Więcej informacji: polskabezgotowkowa.pl