Jeszcze niedawno Shein i Temu były wszędzie — na TikToku, Instagramie, w wynikach Google, a przede wszystkim w koszykach zakupowych Amerykanów. Ale coś się zmieniło. W ciągu ostatnich tygodni oba chińskie giganty zaczęły wycofywać się z intensywnej promocji w Stanach Zjednoczonych i przenosić swoje reklamowe armaty na rynki europejskie — w tym do Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, a nawet Brazylii. Czy Europa stanie się nowym polem bitwy w globalnym e-commerce? A przede wszystkim — jak to wpłynie na polskich sprzedawców?
Amerykański rynek się zamyka
Zaczęło się od polityki. Nowa fala ceł na import z Chin, ogłoszona przez administrację Donalda Trumpa, zniosła tzw. próg de minimis — czyli zwolnienie z ceł dla przesyłek o wartości poniżej 800 dolarów. Dla Shein i Temu to cios prosto w model biznesowy. Te platformy opierały swoją ekspansję w USA właśnie na tanich produktach wysyłanych bezpośrednio z Chin — z pominięciem ceł i podatków. Nowe przepisy zmiotły tę przewagę z dnia na dzień.
Efekt? Według danych cytowanych przez The Guardian, eksport chińskiego e-commerce do USA spadł aż o 65% w ciągu jednego kwartału. Dla porównania, eksport do Unii Europejskiej w tym samym czasie wzrósł o 22%.
Europa na celowniku
Shein i Temu nie zamierzają jednak rezygnować z globalnej ekspansji. Po prostu zmieniają kurs. Zamiast pompować miliony dolarów w reklamy w USA, kierują teraz swoje budżety do Europy i Brazylii.
- Shein zwiększył budżet reklamowy w Wielkiej Brytanii i Francji o ponad 30%.
- Temu zintensyfikowało działania w Europie, a jednocześnie ograniczyło liczbę produktów dostępnych w USA do tych, które są fizycznie magazynowane w Ameryce.
Europa stała się nowym priorytetem. Dlaczego? Bo wciąż obowiązuje tutaj dość łagodna polityka celna dla przesyłek o małej wartości (w wielu krajach cło nakładane jest dopiero od ok. 150 euro). Dodatkowo, konsumenci europejscy — podobnie jak amerykańscy — są coraz bardziej otwarci na zakupy od zagranicznych dostawców, zwłaszcza jeśli cena jest niska, a oferta szeroka.
Co to oznacza dla polskich sprzedawców?
Dla polskich e-sklepów i marek działających w Europie, ta zmiana oznacza wejście do gry dwóch bardzo poważnych konkurentów. I to takich, którzy nie boją się grać ostro.
1. Większa konkurencja cenowa
Shein i Temu znane są z ultra niskich cen — koszulek za 12 zł, lamp LED za 5 zł czy słuchawek za 20 zł. Trudno z nimi konkurować kosztowo, zwłaszcza że większość produktów i tak pochodzi z tych samych chińskich fabryk. Polscy sprzedawcy będą musieli jeszcze mocniej postawić na jakość, unikalność i obsługę klienta — bo ceną tej bitwy nie wygrają.
2. Wzrost kosztów reklamy
Kiedy Chińczycy wchodzą na nowy rynek, wchodzą z przytupem — kupują powierzchnie reklamowe na TikToku, Instagramie, Google i we wszystkich głównych platformach. To sztucznie podbija stawki reklamowe (CPM i CPC), co utrudnia promocję mniejszym graczom. Dla wielu polskich e-sklepów oznacza to, że reklamy w Meta czy Google mogą stać się znacznie droższe — i mniej skuteczne.
3. Zmiana oczekiwań klientów
Klienci przyzwyczajeni do tego, że mogą kupić wszystko, wszędzie, w trzy kliknięcia — i to za grosze — będą coraz bardziej wymagający. Dla polskich marek oznacza to konieczność usprawniania logistyki, skracania czasu dostawy, automatyzacji procesów i inwestowania w UX.
Czy są jakieś plusy?
Tak. Choć może to brzmieć paradoksalnie, wycofanie Shein i Temu z USA otwiera nowe szanse dla polskich sprzedawców na rynku amerykańskim. Mniejsza konkurencja chińska to dobra wiadomość dla tych, którzy eksportują na Amazon.com, Etsy czy eBay USA. Polska jakość i oryginalność mogą znów zyskać na znaczeniu.
Poza tym, presja ze strony Shein i Temu może w dłuższej perspektywie… zmotywować polskie sklepy do transformacji. Uporządkowania oferty, zautomatyzowania logistyki, wejścia na marketplace’y, integracji z fulfillmentem.
Co dalej?
Wojna o e-commerce dopiero się zaczyna. Shein i Temu testują swoje siły na europejskim polu bitwy, ale nic nie wskazuje na to, by miały się wycofać. Wręcz przeciwnie — wszystko wskazuje na to, że 2025 rok będzie okresem wzmożonej konkurencji w europejskim internecie.
Polskim markom i sklepom nie pozostaje nic innego, jak trzymać rękę na pulsie, śledzić trendy i nie bać się inwestować — w technologię, markę i relacje z klientem.