niedziela, 18 maja, 2025
Oglądaj, słuchaj, ćwicz - zdobywaj nowe umiejętności online

Tu spotyka się polskie SEO. Co czeka nas na Festiwalu SEO 2025?

Jesień zapowiada się gorąco dla całej branży marketingu internetowego. Już 10 października 2025 roku Międzynarodowe Centrum Kongresowe w Katowicach ponownie wypełni się specjalistami SEO, właścicielami agencji, freelancerami oraz marketerami, którzy spotkają się na trzynastej edycji Festiwalu SEO – największej i najbardziej kultowej konferencji poświęconej pozycjonowaniu stron w Polsce.

Festiwal SEO to wydarzenie, które nieprzerwanie od lat przyciąga zarówno weteranów branży, jak i tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z optymalizacją stron. Organizatorzy co roku dbają o to, by agenda była na najwyższym poziomie, a prelekcje dostarczały nie tylko wiedzy, ale też inspiracji. W tym roku nie będzie inaczej – wśród prelegentów znajdziemy m.in. Milenę Fietko, znaną z bloga „Oswajam Gugla”, Natalię Paciorek z x-kom oraz Grzegorza Majchrzaka, który od lat specjalizuje się w tworzeniu treści i strategii contentowych. Nie zabraknie również Macieja Chmurkowskiego, który przedstawi bardziej techniczne spojrzenie na SEO w erze automatyzacji i AI.

Konferencja rozpocznie się o godzinie 13:00, a pierwsze prelekcje wystartują o 14:45. Dla uczestników przygotowano dwa typy biletów – standardowy oraz premium. Ten drugi obejmuje dodatkowo wstęp na afterparty, które od lat jest jednym z najmocniejszych punktów całego wydarzenia, pozwalającym na mniej formalne rozmowy i wymianę doświadczeń przy drinku. Ceny biletów zaczynają się od 397 zł netto i można je nabyć przez oficjalną stronę organizatora.

Warto dodać, że organizatorzy zadbali również o zakwaterowanie – dla gości festiwalu przygotowano zniżki w wybranych katowickich hotelach. Uczestnicy mogą skorzystać m.in. z 15% rabatu w Vienna House Easy by Wyndham, wystarczy przy rezerwacji podać hasło „festiwalseo”.

Festiwal SEO 2025 to bez wątpienia jedno z tych wydarzeń, które warto wpisać do kalendarza z dużym wyprzedzeniem. Niezależnie od tego, czy prowadzisz sklep internetowy, pracujesz w agencji, czy samodzielnie rozwijasz swoje projekty online – udział w tej konferencji to nie tylko porządna dawka wiedzy, ale też szansa na zbudowanie wartościowych relacji w środowisku, które żyje SEO na co dzień.

Więcej informacji oraz bilety znajdziesz tutaj: silesiasem.pl/festiwal-seo-2025-katowice

Repricer w e-handlu: Automatyzacja, która robi różnicę!

Sprzedaż na marketplace’ach takich jak Amazon, Allegro czy eBay to dziś nie tylko kwestia dobrego produktu i zdjęcia. W dobie automatyzacji oraz dynamicznej konkurencji, kluczową rolę odgrywa zdolność do szybkiego dostosowywania cen. Klient często nie analizuje opinii, opisu czy warunków dostawy – klika „Kup teraz” przy najtańszej ofercie lub tej, która wygrywa w Buy Boxie. Ręczne śledzenie cen konkurencji w tak dynamicznym środowisku jest jak próba biegania sprintu z zawiązanymi oczami. Właśnie dlatego powstały narzędzia typu repricer – cyfrowi asystenci, którzy aktualizują Twoje ceny szybciej niż człowiek byłby w stanie zareagować.

Czym właściwie jest repricer?

Repricer to system automatycznej aktualizacji cen Twoich ofert na platformach sprzedażowych. Działa na podstawie zestawu reguł lub algorytmów, analizując zachowania konkurencji, dostępność towaru, trendy popytowe, a czasem nawet dane historyczne. Repricer może zmieniać ceny zarówno w górę, jak i w dół – nie chodzi bowiem o prostą walkę na przeceny, ale o optymalne pozycjonowanie Twojego produktu na tle rynku.

Co istotne, dobry repricer pozwala zdefiniować granice – minimalną marżę, preferowane strategie czy wyjątki dla konkretnych produktów. Dzięki temu masz kontrolę nad automatyzacją, ale nie jesteś zdany na algorytm bez nadzoru.

Dlaczego warto korzystać z repricera?

Korzyści z wdrożenia repricera w strategii sprzedażowej odczuwalne są szczególnie wtedy, gdy prowadzisz działalność na większą skalę – z dziesiątkami lub setkami aktywnych produktów. Ale nawet mniejszy sprzedawca może zyskać:

  • Czas i skalowalność – nie musisz ręcznie zmieniać cen każdego produktu.
  • Większą konkurencyjność – repricer monitoruje rynek 24/7 i dopasowuje Twoją ofertę w czasie rzeczywistym.
  • Optymalizację zysków – algorytmy nie tylko obniżają, ale także podnoszą ceny, kiedy rynek na to pozwala.
  • Lepsze szanse na Buy Box (Amazon) – cena to jeden z kluczowych czynników wpływających na jego zdobycie.

Przykładowe narzędzia repricingowe

Na rynku dostępnych jest wiele narzędzi repricingowych – różnią się one poziomem zaawansowania, ceną oraz integracjami. Oto kilka wartych uwagi rozwiązań:

  • Repricer.com – jedno z najbardziej kompleksowych narzędzi, obsługuje wiele marketplace’ów i oferuje zaawansowane strategie repricingowe. Doskonałe dla sprzedawców Amazon.
  • Seller Snap – wykorzystuje machine learning do przewidywania działań konkurencji i inteligentnego dostosowywania cen. Popularny wśród dużych sprzedawców.
  • RepricerExpress – rozwiązanie skoncentrowane głównie na Amazon i eBay. Stosunkowo przystępne cenowo i łatwe do wdrożenia.
  • Nethansa – rodzime oprogramowanie do dynamicznego zarządzania cenami na marketplace’ach takich jak Amazon i Kaufland.de. To idealne rozwiązanie dla polskich sprzedawców, którzy chcą optymalizować marże i skutecznie rozwijać sprzedaż na rynkach zagranicznych.

Jak działa repricer?

Wyobraź sobie, że sprzedajesz powerbanki i masz pięciu bezpośrednich konkurentów. Każdy z nich może w dowolnej chwili zmienić cenę – ręczne monitorowanie tego ruchu byłoby jak gra w ping-ponga z zawiązanymi oczami. Repricer działa w tle – widzi ruchy konkurencji, zna Twoje minimalne ceny i automatycznie aktualizuje ofertę. Jeżeli konkurent się wyprzeda, repricer nie tylko nie zaniży ceny, ale może ją podnieść, maksymalizując Twój zysk.

W jednym z badań przeprowadzonych przez Repricer.com analizowano zachowanie sprzedawców Amazon w okresie przedświątecznym. Ci, którzy korzystali z dynamicznego repricingu, osiągnęli średnio o 34% wyższą sprzedaż niż ich konkurenci, przy zachowaniu podobnej marży. Jeden z badanych sklepów z elektroniką zastosował agresywną strategię w ostatnim tygodniu przed Bożym Narodzeniem – dzięki temu udało mu się przejąć Buy Box na kilkunastu kluczowych produktach i niemal podwoić przychód z tego okresu w porównaniu do roku poprzedniego.

Największą wartość narzędzia tego typu pokazują w tzw. momentach krytycznych – wtedy, gdy rynek jest najbardziej nieprzewidywalny. Przykładowo, w czasie trwania Black Friday lub promocji z okazji Dnia Dziecka, ceny potrafią zmieniać się z minuty na minutę. Repricer pozwala Ci nie tylko za nimi nadążyć, ale wręcz wyprzedzać konkurencję – np. podnosząc cenę, gdy inni sprzedawcy wyprzedali się z danego towaru, a popyt wciąż trwa.

Podsumowanie

Repricer nie jest modnym gadżetem ani luksusem zarezerwowanym dla największych graczy. To fundament sprzedaży na marketplace’ach – zwłaszcza w środowisku, w którym ceny są jednym z głównych czynników decydujących o sukcesie. Dzięki repricerowi możesz nie tylko reagować szybciej niż konkurencja, ale przede wszystkim zarządzać swoim cennikiem strategicznie i z głową – niezależnie od tego, czy masz 5 produktów, czy 500.

InPost przyspiesza, gdy e-commerce wchodzi w zakręt

W najnowszym raporcie za pierwszy kwartał 2025 roku, InPost – lider wśród operatorów logistycznych w Polsce – przedstawił swoje prognozy dotyczące rynku e-commerce. Według firmy, rynek ten ma wzrosnąć o około 5% w bieżącym roku. Choć liczba ta może wydawać się skromna, warto przyjrzeć się bliżej, co kryje się za tymi danymi i jakie implikacje mają one dla sprzedawców internetowych.

Skromny wzrost rynku e-commerce

Rafał Brzoska, prezes InPost, podczas telekonferencji podkreślił, że oczekiwany wzrost rynku e-commerce w Polsce w 2025 roku wynosi około 5%. Wskazał również na słabe nastroje konsumenckie, które wpływają na ograniczenie wydatków przez Polaków. Zauważył, że rosnące oszczędności na rachunkach prywatnych świadczą o ostrożności konsumentów w obliczu niepewnej sytuacji gospodarczej.

InPost rośnie szybciej niż rynek

Mimo umiarkowanego wzrostu rynku, InPost odnotowuje dynamiczny rozwój. W pierwszym kwartale 2025 roku firma obsłużyła 271,7 mln przesyłek, co stanowi wzrost o 12% w porównaniu do analogicznego okresu w poprzednim roku. W samej Polsce liczba obsłużonych paczek wyniosła 174,2 mln.

Przychody InPost w tym okresie wyniosły 2,95 mld zł, co oznacza wzrost o 21,7% rok do roku. W Polsce przychody wzrosły o 11,4%, osiągając 1,65 mld zł. Szczególnie imponujący wzrost odnotowano w Wielkiej Brytanii i Irlandii – aż o 144,8%, do poziomu 429,1 mln zł.

InPost kontynuuje rozbudowę swojej infrastruktury. Na koniec pierwszego kwartału 2025 roku firma dysponowała ponad 50 tysiącami Paczkomatów w Europie, co oznacza wzrost o 32% w ciągu roku. W Polsce liczba maszyn przekroczyła 25 tys., a w strefie euro zainstalowano prawie 14 tys. nowych urządzeń.

Choć prognozowany wzrost rynku e-commerce w Polsce na poziomie 5% może wydawać się niewielki, dynamiczny rozwój InPost pokazuje, że odpowiednia strategia i inwestycje w infrastrukturę mogą przynieść znaczące korzyści. Dla sprzedawców internetowych oznacza to konieczność elastycznego dostosowywania się do zmieniających się warunków rynkowych i wykorzystywania dostępnych narzędzi oraz partnerstw w celu osiągnięcia sukcesu.

Amazon dostarcza jeszcze szybciej – dostawa tego samego dnia w kolejnych miastach Europy

W świecie e-commerce czas to pieniądz – dosłownie. Klienci chcą mieć wszystko „na już”, a sprzedawcy muszą sprostać tym oczekiwaniom, jeśli nie chcą zostać w tyle. Amazon, który od lat wyznacza tempo rozwoju branży, właśnie ogłosił kolejny krok milowy: rozszerzenie usługi dostawy tego samego dnia (Same-Day Delivery) na kolejne miasta Europy. I to w dużej skali.


📦 Szybciej niż kiedykolwiek – 135 miast i kolejne w drodze

Z roku na rok coraz więcej członków Amazon Prime wybiera dostawę tego samego dnia dla zamówień z szerokiego wachlarza kategorii: od kosmetyków i artykułów spożywczych po produkty codziennego użytku. Nic dziwnego – to wygodne, szybkie i… zyskuje na popularności.

Dziś Amazon oferuje Same-Day Delivery już w ponad 135 lokalizacjach w Europie, zarówno w największych metropoliach (takich jak Londyn, Berlin, Wiedeń), jak i w mniejszych ośrodkach, takich jak Erfurt. W ciągu najbliższych 12 miesięcy planowane jest uruchomienie usługi w kolejnych 20 lokalizacjach, w tym w miastach takich jak Augsburg (DE), Metz (FR) i Bergamo (IT).

Usługa jest dostępna: bezpłatnie dla członków Amazon Prime, jeśli przekroczą minimalny próg zamówienia oraz odpłatnie dla pozostałych klientów.


🧠 Logistyka wspomagana sztuczną inteligencją

Amazon nie tylko zwiększa liczbę lokalizacji – rewolucjonizuje też sposób, w jaki działa sama usługa.

W Madrycie wdrożono tzw. „strefy szybkiej dostawy”, które umożliwiają klientom składanie zamówień nawet do godziny 18:15 i nadal otrzymanie przesyłki tego samego wieczoru. Jak to możliwe?

  • Amazon wykorzystuje sztuczną inteligencję do prognozowania popytu – na podstawie danych ustala, które produkty są najczęściej potrzebne „na już”.
  • Te produkty trafiają do specjalnie wydzielonych stref w magazynach, blisko działów pakowania – co znacząco przyspiesza kompletację zamówień.
  • Następnie przesyłki są ekspresowo przekazywane do lokalnych partnerów kurierskich.

Ten model zostanie jeszcze w tym roku wdrożony w Londynie, Monachium, Berlinie i Mediolanie, a do końca 2026 r. ma objąć ponad 15 europejskich ośrodków logistycznych. Amazon stawia duży nacisk na tzw. Everyday Essentials – czyli produkty, które klienci zamawiają często i potrzebują szybko: papier toaletowy, baterie, kosmetyki, akcesoria domowe. W I kwartale 2024 roku firma dostarczyła ponad 20 milionów takich produktów w Europie w ramach Same-Day Delivery – to aż 80% wzrostu rok do roku.

Do najpopularniejszych produktów należały m.in. Amazon Fire TV Stick, papier toaletowy oraz filmy instant do aparatów.


🧾 Prime to więcej niż szybka dostawa

Same-Day Delivery to nie tylko wygoda – to element szerszej strategii Amazon Prime. Członkowie programu zyskują nie tylko ekspresową dostawę, ale również:

  • dostęp do ekskluzywnych zniżek i promocji,
  • rozrywkę (Prime Video, Prime Music),
  • udział w wydarzeniach takich jak Prime Day (już w lipcu!).

Co ważne: Amazon nie zamierza zwalniać tempa – jak podkreślił Rocco Bräuniger, wiceprezes Amazon ds. Europy Środkowej, priorytetem firmy jest „dalsze wydłużanie godzin składania zamówień oraz zapewnienie klientom najlepszych doświadczeń zakupowych od początku do końca”.


🌍 Polska jeszcze nie, ale…

Na razie Amazon nie ogłosił wdrożenia dostawy tego samego dnia w Polsce, ale jeśli spojrzymy na rozwój infrastruktury (m.in. centra logistyczne w Łodzi, Świebodzinie, Okmianach), możemy przypuszczać, że to tylko kwestia czasu.

Dla polskich sprzedawców to świetny moment, by:

  • analizować, jak skrócić czas dostawy własnych zamówień,
  • testować współpracę z partnerami fulfillmentowymi,
  • rozważyć ekspansję na rynki Amazonu w Europie Zachodniej (Niemcy, Włochy, Francja),
  • lub przygotować się do działania z Fulfillment by Amazon (FBA).

🎯 Co to oznacza dla Ciebie jako e-sprzedawcy?

  1. Nowy standard – klienci przyzwyczajeni do dostawy tego samego dnia będą wymagać tego także od innych sklepów.
  2. Wyzwania operacyjne – logistyka musi być szybsza, mądrzejsza i bardziej elastyczna.
  3. Szansa na wyróżnienie się – wdrażając szybkie opcje dostawy, możesz przyciągnąć i zatrzymać najbardziej wymagających klientów.
  4. Strategiczna ekspansja – warto śledzić, które rynki Amazon rozwija i planować tam działania sprzedażowe.

Dziś naprawdę znaczy dziś

Amazon nie tylko wyznacza trendy – on je przyspiesza. W czasach, gdy „jutro” to za późno, Same-Day Delivery staje się nowym standardem. I choć Polska jeszcze czeka na ten etap, każda firma e-commerce powinna zadać sobie pytanie: czy jestem gotów konkurować szybkością?

Bo w e-handlu przyszłości wygrywają nie ci, którzy mają najlepsze ceny – tylko ci, którzy potrafią dostarczyć dziś.

Rewolucja w Google Ads: AI Max Zwiększy Skuteczność Twoich Kampanii w Wyszukiwarce!

Świat marketingu online nieustannie ewoluuje, a sztuczna inteligencja (AI) odgrywa w tych zmianach kluczową rolę. Google, jako lider w dziedzinie wyszukiwania i reklamy internetowej, regularnie wprowadza innowacje, które mają na celu ułatwienie marketerom i sprzedawcom online osiąganie lepszych wyników. Najnowszym tego przykładem jest AI Max dla kampanii w wyszukiwarce – pakiet funkcji opartych na AI, który obiecuje zrewolucjonizować sposób, w jaki docieramy do klientów. Jeśli prowadzisz sklep internetowy lub zajmujesz się marketingiem w sieci, to rozwiązanie z pewnością Cię zainteresuje!

Czym jest AI Max i Dlaczego Powinieneś Zwrócić na Nie Uwagę?

AI Max to nowy zestaw funkcji, który integruje najbardziej zaawansowane rozwiązania Google AI bezpośrednio z Twoimi kampaniami w sieci wyszukiwania. Celem jest nie tylko zwiększenie efektywności reklam, ale także przygotowanie ich na ciągle zmieniające się środowisko wyszukiwania. Google podkreśla, że AI uwalnia pełen potencjał wyszukiwarki, czyniąc ją bardziej eksploracyjną i multimodalną. Dzięki rozwiązaniom takim jak odpowiedzi oparte na AI w AI Overviews czy wyszukiwanie wizualne za pomocą Google Lens, wyszukiwarka staje się potężnym narzędziem do odkrywania i podejmowania decyzji.

Dla sprzedawców online i marketerów oznacza to nowe możliwości dotarcia do potencjalnych klientów. Google wychodzi poza proste dopasowywanie zapytań, starając się przewidzieć przyszłe potrzeby użytkowników. Ta zdolność do przechwytywania bogatszych sygnałów intencji pozwala na dostarczanie trafnych reklam w nowych, wcześniej niedostępnych momentach i kontekstach.

Co konkretnie zyskasz dzięki AI Max? Dane Google pokazują, że reklamodawcy aktywujący AI Max w swoich kampaniach w wyszukiwarce mogą odnotować średnio o 14% więcej konwersji lub wartości konwersji przy podobnym CPA/ROAS. W przypadku kampanii, które wciąż w dużej mierze opierają się na słowach kluczowych w dopasowaniu ścisłym i do wyrażenia, wzrost ten może być jeszcze wyższy – nawet do 27%!

Kluczowe Funkcje AI Max dla Twojego Biznesu E-commerce

AI Max wprowadza szereg ulepszeń w zakresie kierowania i kreacji, które są dostępne za pomocą jednego kliknięcia. Oto najważniejsze z nich:

  • Inteligentniejsze Dopasowanie i Odkrywanie Nowych Zapytań: Dzięki dopasowywaniu haseł wyszukiwania, AI Max rozszerza Twoje istniejące słowa kluczowe, wykorzystując technologię dopasowania przybliżonego i kierowania bez słów kluczowych. Pozwala to dotrzeć do bardziej trafnych i efektywnych zapytań, których wcześniej mogłeś nie uwzględniać. Sztuczna inteligencja Google uczy się na podstawie Twoich obecnych słów kluczowych, zasobów reklamowych i adresów URL, aby wyświetlać reklamy w odpowiedzi na jeszcze szerszy zakres trafnych wyszukiwań.
  • Dynamiczne Tworzenie i Dostosowywanie Kreacji Reklamowych: Aby reklamy były skuteczne w nowych, trafnych wynikach wyszukiwania, muszą dynamicznie dostosowywać się do zmieniających się intencji użytkowników. Funkcja dostosowywania tekstu (wcześniej znana jako „automatycznie tworzone zasoby”) w panelu „Optymalizacja zasobów” pomaga generować nowe zasoby tekstowe, takie jak nagłówki i opisy, w oparciu o Twoją stronę docelową, istniejące reklamy i słowa kluczowe. Google ulepszyło także zdolność generowania zasobów zawierających wyraźne wezwania do działania i unikalne punkty sprzedaży.
  • Precyzyjne Kierowanie Geograficzne i Kontrola Marki: AI Max oferuje nowe narzędzia kontroli. Lokalizacje zainteresowań pozwalają docierać do konkretnych klientów na podstawie ich intencji geograficznej na poziomie grupy reklam. Dodatkowo, elementy sterujące marką (na poziomie kampanii i grupy reklam) umożliwiają określenie marek, z którymi chcesz kojarzyć swoje reklamy, lub wykluczenie wyświetlania reklam obok określonych brandów.
  • Ulepszone Raportowanie i Przejrzystość: Nowy parametr adresu URL zapewnia większą przejrzystość dotyczącą haseł wyszukiwania dla wszystkich typów dopasowania. Umożliwia to optymalizację stron docelowych w czasie rzeczywistym i szczegółowe śledzenie wyników. Google zapowiada również ulepszenia raportowania w kampaniach w sieci wyszukiwania i Performance Max, w tym dodanie nagłówków i adresów URL do raportu wyszukiwanych haseł oraz ulepszone raporty zasobów pokazujące ich skuteczność w odniesieniu do kluczowych wskaźników efektywności (KPI), takich jak wydatki i konwersje. Będziesz miał również możliwość usuwania wygenerowanych zasobów lub określania, gdzie kierować klientów za pomocą kontroli adresu URL.

Sukcesy Marketerów Dzięki AI Max

Nowe rozwiązanie Google już przynosi wymierne korzyści pierwszym użytkownikom. Przykładowo:

  • L’Oréal, światowy lider w branży kosmetycznej, dzięki AI Max odnotował dwukrotnie wyższy współczynnik konwersji przy jednoczesnym obniżeniu kosztu konwersji o 31%. Udało im się to osiągnąć m.in. poprzez dotarcie do nowych zapytań, takich jak „jaki jest najlepszy krem na ciemne plamy na twarzy?”.
  • MyConnect, australijska firma świadcząca usługi użyteczności publicznej, mimo wcześniejszego korzystania z funkcji AI w wyszukiwarce, dzięki AI Max uzyskała o 16% więcej potencjalnych klientów przy koszcie działania niższym o 13%. Co istotne, aż 30% wzrost konwersji pochodził z nowych zapytań.

Te przykłady pokazują, że AI Max ma potencjał, aby znacząco wpłynąć na wyniki kampanii, odblokowując nowe możliwości i zwiększając trafność reklam.

Co Dalej? Przygotuj Się na Przyszłość Reklamy z AI

Wprowadzenie AI Max to kolejny krok Google w kierunku pełnego wykorzystania sztucznej inteligencji w reklamach. Funkcja ta jest wdrażana globalnie w wersji beta od końca miesiąca (informacja z oryginalnego artykułu), więc warto śledzić jej dostępność na swoim koncie Google Ads.

Aby dowiedzieć się więcej o kampaniach AI Max for Search i innych innowacjach Google Ads, warto zapisać się na transmisję Google Marketing Live, która odbędzie się 21 maja.

Dla właścicieli sklepów internetowych i marketerów specjalizujących się w e-commerce, AI Max otwiera nowe drzwi do skuteczniejszego docierania do klientów i maksymalizacji zwrotu z inwestycji w reklamę. To narzędzie, które z pewnością warto przetestować i włączyć do swojej strategii marketingowej.

Marketerze, nadchodzi era reklam w konwersacjach AI – czas się przygotować

Czy konwersacje z chatbotami staną się nowym nośnikiem reklam? Google już to testuje. Globalny gigant rozpoczął eksperymenty z wyświetlaniem reklam w ramach rozmów prowadzonych przez sztuczną inteligencję – i to nie w teorii, lecz w działaniu, we współpracy z konkretnymi narzędziami.

To może być moment przełomowy dla marketerów i właścicieli e-commerce – szczególnie tych, którzy jako pierwsi wykorzystają nowe formaty reklamowe, zanim staną się codziennością.


Co właściwie testuje Google?

Eksperyment polega na integracji reklam z wynikami generowanymi przez chatboty AI. Przykładem są startupy takie jak iAsk i Liner, które korzystają z modeli językowych do prowadzenia rozmów z użytkownikami – analogicznie do ChatGPT czy Barda. Google nie tylko dostarcza reklamę, ale też bada, jak użytkownicy reagują na jej obecność w naturalnym dialogu.

W testach reklamy pojawiają się jako część odpowiedzi generowanej przez bota – kontekstowa i dopasowana do tematu rozmowy. Przykład? Jeśli użytkownik pyta o najlepsze laptopy do pracy, chatbot może odpowiedzieć z sugestią konkretnego modelu… który jest opłaconą reklamą.


Dlaczego to ważne dla sprzedawców internetowych?

W tradycyjnym marketingu reklamodawcy muszą walczyć o uwagę klienta na zatłoczonych platformach – w wynikach wyszukiwania, na YouTubie, w Gmailu. Tymczasem reklama w chatbotach działa bezpośrednio w środowisku rozmowy, kiedy użytkownik aktywnie szuka odpowiedzi.

To nie tylko zwiększa szansę na kliknięcie. To zmienia zasady gry:

  • Reklama nie jest przerywnikiem – jest częścią odpowiedzi.
  • Pojawia się w momencie maksymalnego zainteresowania.
  • Może być spersonalizowana w oparciu o historię rozmowy.

Dla e-commerce oznacza to, że kampanie reklamowe będą mogły trafiać do klientów z chirurgiczną precyzją – dokładnie wtedy, gdy ci zastanawiają się nad zakupem.


Nowy model monetyzacji i ekosystem reklamowy

Google zapowiedział, że deweloperzy chatbotów będą mogli otrzymać nawet do 80% przychodu z reklam. To ogromna zachęta dla twórców AI do integracji z systemem reklamowym Google – a także sygnał dla całego rynku, że powstaje nowy, pełnoprawny ekosystem reklamowy, którego chatboty będą integralną częścią.

W perspektywie najbliższych lat może to oznaczać pojawienie się:

  • nowych sieci partnerskich opartych o konwersacyjne AI,
  • wyspecjalizowanych chatbotów reklamowych dla poszczególnych branż (np. podróże, elektronika, moda),
  • nowych narzędzi analitycznych do mierzenia efektywności reklam konwersacyjnych.

Ryzyka i kontrowersje

Nie brakuje jednak pytań i zastrzeżeń. Najczęściej pojawiające się w branży to:

  • Czy użytkownicy będą ufać chatbotom, które “sprzedają” treści reklamowe?
  • Jak odróżnić reklamę od obiektywnej odpowiedzi AI?
  • Czy nie powstanie ryzyko nadużycia AI w kierowaniu wyborami klientów?

Odpowiedzi na te pytania będą kluczowe dla akceptacji tej formy reklamy. Już teraz mówi się o konieczności wyraźnego oznaczania treści sponsorowanych oraz tworzenia transparentnych zasad monetyzacji.


Co to oznacza dla polskich sprzedawców i marketerów?

  1. Nowy kanał dotarcia: Reklama w chatbotach to nie przyszłość – to coś, co zaczyna się dziać teraz. Marki, które jako pierwsze wykorzystają ten format, mogą zyskać przewagę konkurencyjną.
  2. Eksperymentuj już dziś: Jeśli używasz AI w obsłudze klienta (np. przez narzędzia czatowe na stronie), warto już teraz rozważyć, jak wpleść elementy rekomendacji produktowych i personalizacji.
  3. Śledź rozwój API Google: Gdy Google udostępni szerzej narzędzia integrujące AdSense z AI, warto być gotowym na szybkie wdrożenie – choćby w formie testów A/B.

Reklama w chatbotach to nie tylko nowość, ale realna szansa na transformację komunikacji z klientem. Dla e-commerce i marketingu w Polsce może to być nowe “Google Ads 2.0” – potężne narzędzie, które zrewolucjonizuje sposób, w jaki docieramy do odbiorców.

MarketMate.pl będzie śledzić ten temat na bieżąco i informować o wszelkich nowych możliwościach dla sprzedawców i reklamodawców.

Shein i Temu przerzucają budżety reklamowe do Europy. Co to oznacza dla polskiego e-commerce?

Jeszcze niedawno Shein i Temu były wszędzie — na TikToku, Instagramie, w wynikach Google, a przede wszystkim w koszykach zakupowych Amerykanów. Ale coś się zmieniło. W ciągu ostatnich tygodni oba chińskie giganty zaczęły wycofywać się z intensywnej promocji w Stanach Zjednoczonych i przenosić swoje reklamowe armaty na rynki europejskie — w tym do Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, a nawet Brazylii. Czy Europa stanie się nowym polem bitwy w globalnym e-commerce? A przede wszystkim — jak to wpłynie na polskich sprzedawców?

Amerykański rynek się zamyka

Zaczęło się od polityki. Nowa fala ceł na import z Chin, ogłoszona przez administrację Donalda Trumpa, zniosła tzw. próg de minimis — czyli zwolnienie z ceł dla przesyłek o wartości poniżej 800 dolarów. Dla Shein i Temu to cios prosto w model biznesowy. Te platformy opierały swoją ekspansję w USA właśnie na tanich produktach wysyłanych bezpośrednio z Chin — z pominięciem ceł i podatków. Nowe przepisy zmiotły tę przewagę z dnia na dzień.

Efekt? Według danych cytowanych przez The Guardian, eksport chińskiego e-commerce do USA spadł aż o 65% w ciągu jednego kwartału. Dla porównania, eksport do Unii Europejskiej w tym samym czasie wzrósł o 22%.

Europa na celowniku

Shein i Temu nie zamierzają jednak rezygnować z globalnej ekspansji. Po prostu zmieniają kurs. Zamiast pompować miliony dolarów w reklamy w USA, kierują teraz swoje budżety do Europy i Brazylii.

  • Shein zwiększył budżet reklamowy w Wielkiej Brytanii i Francji o ponad 30%.
  • Temu zintensyfikowało działania w Europie, a jednocześnie ograniczyło liczbę produktów dostępnych w USA do tych, które są fizycznie magazynowane w Ameryce.

Europa stała się nowym priorytetem. Dlaczego? Bo wciąż obowiązuje tutaj dość łagodna polityka celna dla przesyłek o małej wartości (w wielu krajach cło nakładane jest dopiero od ok. 150 euro). Dodatkowo, konsumenci europejscy — podobnie jak amerykańscy — są coraz bardziej otwarci na zakupy od zagranicznych dostawców, zwłaszcza jeśli cena jest niska, a oferta szeroka.

Co to oznacza dla polskich sprzedawców?

Dla polskich e-sklepów i marek działających w Europie, ta zmiana oznacza wejście do gry dwóch bardzo poważnych konkurentów. I to takich, którzy nie boją się grać ostro.

1. Większa konkurencja cenowa

Shein i Temu znane są z ultra niskich cen — koszulek za 12 zł, lamp LED za 5 zł czy słuchawek za 20 zł. Trudno z nimi konkurować kosztowo, zwłaszcza że większość produktów i tak pochodzi z tych samych chińskich fabryk. Polscy sprzedawcy będą musieli jeszcze mocniej postawić na jakość, unikalność i obsługę klienta — bo ceną tej bitwy nie wygrają.

2. Wzrost kosztów reklamy

Kiedy Chińczycy wchodzą na nowy rynek, wchodzą z przytupem — kupują powierzchnie reklamowe na TikToku, Instagramie, Google i we wszystkich głównych platformach. To sztucznie podbija stawki reklamowe (CPM i CPC), co utrudnia promocję mniejszym graczom. Dla wielu polskich e-sklepów oznacza to, że reklamy w Meta czy Google mogą stać się znacznie droższe — i mniej skuteczne.

3. Zmiana oczekiwań klientów

Klienci przyzwyczajeni do tego, że mogą kupić wszystko, wszędzie, w trzy kliknięcia — i to za grosze — będą coraz bardziej wymagający. Dla polskich marek oznacza to konieczność usprawniania logistyki, skracania czasu dostawy, automatyzacji procesów i inwestowania w UX.

Czy są jakieś plusy?

Tak. Choć może to brzmieć paradoksalnie, wycofanie Shein i Temu z USA otwiera nowe szanse dla polskich sprzedawców na rynku amerykańskim. Mniejsza konkurencja chińska to dobra wiadomość dla tych, którzy eksportują na Amazon.com, Etsy czy eBay USA. Polska jakość i oryginalność mogą znów zyskać na znaczeniu.

Poza tym, presja ze strony Shein i Temu może w dłuższej perspektywie… zmotywować polskie sklepy do transformacji. Uporządkowania oferty, zautomatyzowania logistyki, wejścia na marketplace’y, integracji z fulfillmentem.

Co dalej?

Wojna o e-commerce dopiero się zaczyna. Shein i Temu testują swoje siły na europejskim polu bitwy, ale nic nie wskazuje na to, by miały się wycofać. Wręcz przeciwnie — wszystko wskazuje na to, że 2025 rok będzie okresem wzmożonej konkurencji w europejskim internecie.

Polskim markom i sklepom nie pozostaje nic innego, jak trzymać rękę na pulsie, śledzić trendy i nie bać się inwestować — w technologię, markę i relacje z klientem.

Czy Twój e-sklep przetrwa bez AI? 5 obszarów, które automatyzują sprzedaż

W erze, gdy globalna wartość sprzedaży e-commerce przekroczyła 7 bilionów dolarów, sztuczna inteligencja staje się nieodłącznym elementem strategii najbardziej innowacyjnych sklepów internetowych. W poniższym tekście chciałbym streścić doświadczenia branżowe, technologiczne obserwacje i opinie ekspertów, pokazując, jak AI realnie wpływa na pięć kluczowych obszarów działalności e-sklepu. W każdym z nich przywołuję przykłady wdrożeń i narzędzi, by wykazać, że AI to nie przyszłość, lecz teraźniejszość – i że przetrwają jedynie ci, którzy zaakceptują ten nowy paradygmat.

AI jako fundament personalizacji doświadczenia klienta

Jeszcze kilka lat temu wystarczyło dodać do strony internetowej sekcję „polecane produkty”, by mówić o personalizacji – dziś to za mało. Dynamic Yield, które zasila m.in. Sephorę i IKEA, raportuje wzrost wartości koszyka średnio o ponad 60% dzięki quizom i rekomendacjom dopasowanym do zachowań użytkowników. Ten wynik nie bierze się z niczego: platforma analizuje setki sygnałów, od czasu spędzonego na stronie po historię kliknięć, i w czasie rzeczywistym modyfikuje treści oraz układ oferty. W praktyce oznacza to, że każdy klient odbiera ofertę „szytą na miarę”, a nie granulat masowych segmentów demograficznych.

Z opinii managerów, które można znaleźć min. w publikacjach na Linkedin wynika, że ci, którzy wdrożyli Nosto lub Clerk.io, nie tylko odnotowali wzrost średniej wartości zamówienia o 20–30%, lecz przede wszystkim spadek współczynnika porzuconych koszyków. To pokazuje, że personalizacja prowadzona przez AI nie jest wyłącznie chwilową modą, lecz strategicznym narzędziem budowania lojalności i wartości klienta w długiej perspektywie.

Inteligentne ustalanie cen jako odpowiedź na dynamiczny rynek

Ceny w e-commerce przestały być tylko liczbami na stronie – stały się elementem strategii konkurencyjnej. Prisync, opierając się na danych zbieranych cztery razy dziennie, pomaga sprzedawcom dopasować ceny do aktualnych ruchów konkurencji, co w niektórych przypadkach podniosło marże nawet o kilkanaście procent w ciągu trzech miesięcy Competera idzie o krok dalej, wykorzystując zaawansowane modele uczenia maszynowego do przewidywania popytu i sugerowania optymalnych momentów obniżki lub podwyżki ceny 

Sama perspektywa „oddania sterów” algorytmowi może budzić opór, ale warto zauważyć, że ręczne podejmowanie decyzji cenowych przy kilkuset SKU to droga donikąd. W praktyce dostępne narzędzie, takie jak Repricer zintegrowany z Amazonem, umożliwiają płynne i bezpieczne testy strategii repricingu, minimalizując ryzyko błędów ludzkich.


Wirtualni asystenci: jak chatboty uczą się empatii

Wcześniej chatboty były raczej formą zapychacza czasowego niż prawdziwego wsparcia. Dziś statystyki Tidio mówią, że ponad 62% klientów wybiera chatbota zamiast człowieka, jeśli sprawi to, że proces będzie szybszy. Firma eye-oo, wielobranżowy sprzedawca okularów, zanotowała po instalacji Tidio wzrost zaangażowania i wzrost konwersji – w jednym z miesięcy chatbot odpowiadał na ponad 70% zapytań bez udziału człowieka. Intercom idzie jeszcze dalej, integrując się z CRM i „ucząc” na podstawie historii klienta, co pozwala na bardziej spersonalizowane, natychmiastowe odpowiedzi.

Z mojego punktu widzenia największą wartością AI w obsłudze klienta jest to, że uczy się ona w miarę działania: gdy pojawiają się nowe rodzaje pytań czy procedur, system sam aktualizuje bazę wiedzy, odciążając zespół i pozwalając mu skupić się na bardziej złożonych problemach.

Magazyn przyszłości: roboty i prognozy zamiast papierowych list

W tradycyjnym modelu małych i średnich e-sklepów zarządzanie stanami magazynowymi to niekończąca się walka z arkuszami kalkulacyjnymi i niepewnością, czy dana partia produktów wystarczy na kolejne promocje czy sezon sprzedażowy. Na ratunek przychodzą rozwiązania AI, które skupiają się na precyzyjnym monitorowaniu i prognozowaniu zapasów, eliminując zgadywanie i minimalizując koszty nadmiarowych stanów.

Na przykład Inventory Planner automatycznie analizuje historyczne dane sprzedażowe, sezonowość i lead time dostawców, by wyliczyć optymalny moment złożenia zamówienia oraz sugerować wielkość partii – w przypadku wielu polskich mikroprzedsiębiorców pozwoliło to zredukować nakłady na magazyn o ponad 15% w ciągu zaledwie kwartału Z kolei StockTrim, dedykowany małym i średnim firmom, konwertuje dane sprzedażowe na czytelne rekomendacje – dzięki wbudowanemu uczeniu maszynowemu użytkownicy mogą w prosty sposób śledzić wskaźnik SLOB (slow-moving and obsolete stock) i unikać zamrażania kapitału w niechcianych zapasach.

Dla tych, którzy korzystają z Microsoft Dynamics NAV lub Business Central, EazyStock integruje się bezpośrednio z ERP i automatycznie oblicza poziomy bezpieczeństwa oraz wielkości zamówień, co pozwala skupić się na wzroście sprzedaży zamiast na ręcznym przeliczaniu stanów. Natomiast sprzedawcy na Amazonie doceniają Forecastly – narzędzie, które na podstawie danych o sprzedaży FBA i prognoz ruchu pozwala przewidywać dokładne daty wyczerpania zapasów oraz generować automatyczne alerty zakupowe, co znacznie obniża ryzyko kar za braki magazynowe.

Warto też wspomnieć o Lokad, które – mimo że kojarzone z większymi sieciami – oferuje uproszczone moduły do prognozowania na bazie historycznych trendów sprzedaży i sezonowości. Dla małych firm może to oznaczać redukcję czasu poświęcanego na analizę nawet o 50%, dzięki czemu zasoby można przekierować na obsługę klienta czy rozwój oferty. Narzędzia te nie wymagają wdrożeń wielowarstwowych systemów czy inwestycji w robotyzację – wystarczy kilka kliknięć, by zrezygnować z nieefektywnych arkuszy i zacząć pracować na rzetelnych prognozach.


Analityka zautomatyzowana: rekomendacje zamiast raw data

Posiadanie danych to jedno, ale kluczowe jest ich praktyczne wykorzystanie. Pecan AI potrafi w kilka minut przetworzyć ogromne zbiory transakcji, by wskazać produkty o najwyższym potencjale cross-sellu czy upsellu, co w testowym wdrożeniu u marki fashion przyniosło +15% sprzedaży produktów uzupełniających w ciągu miesiąca Salesforce Einstein Analytics zbiera dane ze sprzedaży, marketingu i serwisu, tworząc spójną bazę wiedzy i sugerując kolejne kroki kampanii – bez potrzeby ręcznego eksportu raportów. Experience pokazuje, że firmy, które zaczynają od AI-driven insight, szybciej odchodzą od „przeczuć” na rzecz decyzji popartych twardymi danymi, co w dłuższej perspektywie przekłada się na niższe koszty testów i wyższy ROI.


Patrząc na dzisiejszy rynek e-commerce, łatwo wpaść w pułapkę gonitwy za technologią samą w sobie. Jednak kluczowym pytaniem nie jest, które narzędzie wybrać, lecz jak zmienia ono sposób myślenia o prowadzeniu biznesu. AI to nie kolejne „must-have” do odfajkowania na liście, lecz katalizator strategicznej transformacji.

Przede wszystkim AI pozwala przestać zgadywać, a zacząć rozumieć. Gdy bazujesz na prognozach narzędzi takich jak Inventory Planner czy EazyStock, spojrzenie na magazyn zmienia się z akcyjno-reakcyjnego na proaktywne . Dzięki temu podejmujesz decyzje zakupowe i marketingowe zanim pojawią się problemy, a nie po tym, gdy klient napisał z reklamacją.

Z kolei personalizacja napędzana przez Dynamic Yield czy Nosto uczy, że każdy klient to odrębna historia, a dotarcie do jego potrzeb wymaga mikrosegmentacji i bieżącej adaptacji treści . To oznacza odejście od szablonowych kampanii i spojrzenie na doświadczenie zakupowe jako proces dialogu, a nie monologu marki.

Ceny sterowane danymi uczą pokory – algorytmy Competera czy Prisync pokazują, kiedy naprawdę warto iść na wojnę cenową, a kiedy lepiej zbudować wartość marki inaczej . To cenna lekcja: nie każda obniżka musi prowadzić do spadku marży, jeśli jest prowadzona świadomie i w odpowiednim momencie.

Chatboty, które kiedyś kojarzyły się z „automatem” do wyboru opcji, dziś uczą nas, jak ważna jest szybkość i precyzja odpowiedzi. Intercom czy Tidio pokazują, że klient nie pamięta, czy rozmawiał z botem czy człowiekiem – pamięta jakość obsługi . Dzięki temu zespół obsługi może skupić się na skomplikowanych przypadkach, a rutynę oddać AI.

Patrząc na te wszystkie obszary, widzę wspólny mianownik: AI przywraca właścicielowi e-sklepu to, co najcenniejsze — czas na rozwój strategii. Gdy nie musisz już spędzać nocy nad arkuszami czy śledzić ręcznie cen konkurencji, możesz skupić się na rozwoju nowych kanałów, budowaniu relacji z dostawcami czy testowaniu innowacyjnych modeli sprzedaży. Ostatecznie pytanie nie brzmi „Czy stać mnie na AI?”, lecz „Czy stać mnie na to, by działać bez pełnej wiedzy i autonomii, jaką daje sztuczna inteligencja?” Jeśli Twoim celem jest przetrwanie, a nie tylko bycie obserwatorem zmian, odpowiedź jest jasna.

Coraz mniej chętnych na Prime Day. Sprzedawcy nie chcą już dopłacać do promocji

Tegoroczny Prime Day zamiast oczekiwanej fali promocji i sprzedażowego boomu przynosi rosnące rozczarowanie wśród sprzedawców. Coraz więcej z nich otwarcie deklaruje, że rezygnuje z udziału w wydarzeniu, które jeszcze niedawno było uznawane za najważniejsze święto zakupów online. Prime Day traci na znaczeniu, a przyczyny tej zmiany są głęboko zakorzenione w rzeczywistości gospodarczej i strategii samego Amazona.

Największym problemem stały się cła. Nowa polityka handlowa Stanów Zjednoczonych, która nałożyła wysokie opłaty na import wielu chińskich produktów, wywróciła kalkulacje kosztów u dziesiątek tysięcy firm. W niektórych przypadkach cła sięgają 145%, co przy niskich marżach i wymuszanych przez Amazon rabatach oznacza dla sprzedawców prosty rachunek: udział w Prime Day nie ma sensu ekonomicznego. Zamiast sprzedaży z zyskiem, pojawia się ryzyko handlu na granicy opłacalności lub wręcz ze stratą.

To jednak tylko część układanki. Sam model Prime Day zmienił się na przestrzeni lat z okazji sprzedażowej w agresywny wyścig cen. Amazon oczekuje od sprzedających nie tylko obniżek cen, ale także wcześniejszego zatowarowania magazynów FBA, ponoszenia kosztów promocji i utrzymywania dostępności w czasie rzeczywistym. Wydarzenie, które miało napędzać sprzedaż, dla wielu stało się kulą u nogi. Wielu sprzedawców przyznaje, że zysk z Prime Day wcale nie równoważy poniesionych inwestycji, a zbyt duża presja rabatowa podważa wartość marki i zniechęca lojalnych klientów.

Równocześnie zmienia się również zachowanie konsumentów. Prime Day przestał być unikalny – promocje pojawiają się przez cały rok, a konkurencja wśród platform i sprzedawców internetowych jest coraz większa. Klienci nie czują już potrzeby, by czekać na jedną konkretną datę, zwłaszcza że część marek nie oferuje już wtedy nic wyjątkowego. W efekcie zyski z wydarzenia koncentrują się wokół największych graczy i produktów o masowym zasięgu, pozostawiając mniejsze firmy w cieniu, często z zalegającym towarem i zerową rentownością.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że coraz więcej firm buduje alternatywne kanały sprzedaży – własne sklepy internetowe, obecność w mediach społecznościowych czy współpraca z bardziej elastycznymi marketplace’ami, które nie narzucają aż tak sztywnych zasad. Dla wielu z nich Prime Day to już nie szansa, lecz pułapka – pełna kosztów, ryzyka i braku kontroli.

Tegoroczna edycja Prime Day staje się zatem momentem przełomowym. Niektórzy mówią wprost, że kończy się pewna era: era ślepego podążania za gigantem z Seattle. W jej miejsce pojawia się refleksja nad opłacalnością, strategią długofalową i niezależnością sprzedażową. Prime Day może i zostanie w kalendarzu, ale z coraz mniejszą liczbą uczestników – tych, którzy policzyli, że nie zawsze warto być częścią tej gry.

Zmiany na Allegro: więcej przestrzeni i narzędzi dla oficjalnych sklepów marek

Allegro, jako lider polskiego e-commerce, wprowadza nową odsłonę sprzedaży dla producentów i marek – „Sklep Marki”. To jednolita, wyróżniona przestrzeń w ramach platformy, w której dana marka może zaprezentować swoją ofertę w spójnym, profesjonalnym stylu, z pełną kontrolą nad swoim wizerunkiem. 

Allegro oferuje takim partnerom szereg przywilejów: dedykowanego opiekuna, priorytetową infolinię, możliwość dodawania własnych nagłówków, zakładkę „O marce”, udział w akcjach marketingowych, warsztatach i wyróżnienia wizualne, takie jak logo na stronie czy status „Oficjalnego sklepu”. Wszystko po to, by zwiększyć zaufanie klientów i wzmocnić pozycję marek premium w oczach kupujących. Nowy model nie ogranicza się jednak tylko do internetu. 

Pierwszym brandem, który skorzystał z tej koncepcji, jest Inglot – polska marka kosmetyczna, która otworzyła swój nowy sklep stacjonarny w Galerii Krakowskiej, bazując na tej samej strategii: spójność wizerunkowa, komfort klienta, doświadczenie zakupowe i nowoczesna estetyka. Wnętrze inspirowane kobiecą twarzą, strefy testowania produktów i naturalne kolory mają przyciągać uwagę i budować emocjonalną więź z klientem – tak samo jak rozwiązania wdrażane w przestrzeni cyfrowej Allegro. W świecie, gdzie zaufanie do źródła zakupu jest kluczowe, Allegro odpowiada na potrzeby rynku, oferując markom jednolitą, uporządkowaną przestrzeń sprzedażową, która nie ginie w tłumie ofert, a jednocześnie daje konsumentom pewność co do jakości i autentyczności produktów. 

To także wyraźna odpowiedź na coraz częstsze głosy ze strony sprzedawców, którzy w globalnych akcjach promocyjnych – takich jak Prime Day – zaczynają tracić zainteresowanie z powodu braku pełnej kontroli nad komunikacją i wizerunkiem. Allegro, proponując „Sklep Marki”, pokazuje, że lokalna platforma może skutecznie rywalizować o uwagę klientów, stawiając na partnerskie relacje i jakość prezentacji oferty, a nie tylko agresywne promocje.